27 (poniedziałek) luty 2017 rok
Rano budzik zadzwonił mi o 5.30, tak jak zaplanowałam, że zacznę biegać. Jednak ja tylko go włączyłam, napisałam Wiśni i Nikoli, że "wstałam"-poszłam spać dalej.
Mami weszła do pokoju przed siódmą, obudziła mnie, a ja się ogarnęłam i zeszłam na śniadanie. Mój brat oczywiście powiedział, że jedzie autobusem i poleciał na przystanek, a mnie do szkoły zawiozła mama. W tym więzieniu spędziłam na szczęście tylko siedem godzin. Ej i wiecie co? Patrycja zastanawiała się czy nie jest bi czy homo?!? A przecież jesteśmy dopiero w gimnazjum. I to w pierwszej klasie! Wiem, pewnie powiecie, że niektórzy wiedzą to już wcześniej, ale jednak.... Pierwsza klasa? Nie uważacie, że to jednak trochę za młodo???
Na matematyce z naszą "kochaną" panią Kowalską też nie było źle. Wrzeszczała na Monikę, że nie ma zeszytu do matematyki, a ta na koniec lekcji się popłakała ( w sensie Monika). A Kowal się jeszce spytała czemu płacze!!! Według mnie to było chamskie. Wiśnia jednak stwierdziła, że Moni jest sama sobie winna i mogła na początku nie udawać głupiej. Na reszcie lekcji nie było nic godnego uwagi (chyba, że liczyć jakieś temat z lekcji).
Mama przyjechała po mnie punktualnie, więc musiała poczekać dziesięć minut, bo moje tempo nie jest jakoś zatrważające (nie, to nie dlatego chcę zacząć biegać i tak, wszyscy już zdążyli wyjść). Podjechałyśmy razem do Auchan i umówiłyśmy mojego brata do fryzjera na wieczór oraz mnie na jutro. Przy okazji mami kupiła mi lody i szampon do włosów. Kiedy wróciliśmy do domu od razu okazało się że muszę iść z tatą i Marcinem do ogródka. Trochę słabo. Jeszcze nie skończył się luty, a rok temu musieliśmy mu pomagać gdzieś od początku kwietnia. Tak więc po godzinie (Tak! Tylko godzinie!) ścinania gałęzi, zamiatania i innych "porządków" mogliśmy wrócić do domu. Moi rodzice ( jechali do cioci na obiad/kolację) razem z moim bratem (szedł do fryzjera, a potem na Aikido) i dziadkiem (przyszedł do nas w między czasie, chodzi do nas codziennie, nie licząc weekendów, na spacery) wyszli od razu. Ja zapytałam się Nikoli czy chce ze mną się przejść trochę na rozgrzewkę przed bieganiem, skoro rano zrezygnowałam ( nie chciała). Poszłam więc sama tylko po to, żeby zobaczyć ile mogę przebiec bez zatrzymywania i wyszło mi tylko trochę ponad dwie minuty. Ogolnie to moja znajoma, która biega (Wiktoria) poleciła mi stronę z która zaczynała i ja chyba też będę z niej korzystać. Po powrocie do domu przebrałam się, zrobiłam lekcje i poszłam ćwiczyć. Potem wrócili rodzice oraz obcięty Marcel. Tata był zazdrosny bo normalnie to on go obcinał i stwierdził, że umiałby zrobić tak samo, gdyby go tylko poprosił. Następnie poszłam się myć, a teraz piszę to.
Hej, hej, hej! Jak mówiłam dodaję dzisiaj nowy wpis. I tak, wiem, że jest beznadziejnie napisany, ale to mój pierwszy blog i nie mam dzisiaj za bardzo pomysłu (i wiem, że ta wymówka jest beznadziejna). Do jutra, buziaczki ;*
P.S I jeszcze przepraszam, że tak krótko. Dobranoc